Odsuń kozetkę i przysuń sobie krzesło do komputera – dzisiejsi klienci wybierają sesję online.

Późną nocą, w wiejskim domku w Prairie (mała miejscowość w Stanach Zjednoczonych), gdy dzieci już dawno śpią, czterdziestopięcioletni programista zaparza sobie kubek herbaty earl grey i zasiada przed swoim monitorem. Przelewa swoje problemy poprzez klawiaturę na monitor, pisząc do swojej psychoterapeutki w Toronto.

Psychoterapeutka odpowiada w ciągu 48 godzin, on pisze kolejnego maila. Tak przez rok toczy się terapia.

„Nie byłem ograniczany przez godziny spotkań”, mówi programista, który woli pozostać anonimowy. „Ponadto łatwiej jest mi otworzyć się w mailu. Gdy rozmawiam z kimś osobiście, czuję się mniej bezpiecznie i włączają mi się pewne wewnętrzne blokady”.

Coraz więcej terapeutów i osób świadczących pomoc psychologiczną oferuje możliwość konsultacji poprzez internet, przeważnie przy pomocy wymiany maili, ale także przy zastosowaniu komunikatorów dostępnych z odpowiednio zabezpieczonych stron internetowych.

E-terapeuci wskazują na korzyści płynące z tego, że sesje mogą odbywać się w dowolnym miejscu i czasie oraz przy zachowaniu dużej intymności. Zdaniem e-terapeutów, klienci na piśmie wyrażają swoje problemy w bardziej zorganizowany sposób, niż gdyby o nich opowiadali ustnie. Szybciej dochodzą do sedna sprawy, a odpowiedź terapeuty mogą czytać wielokrotnie, według potrzeb. Koszt sesji internetowej jest zbliżony do kosztu sesji tradycyjnej.

„Terapia internetowa nie jest już ‘ubogim krewnym tradycyjnej psychoterapii’, czymś, co wybiera się z braku dostępu do osobistych spotkań”, mówi Cedric Speyer, superwizor e-psychoterapii w Shepell FGI (jedna z największych firm w Ameryce Północnej zajmujących się świadczeniem różnych usług medycznych). „W wielu przypadkach jest lepsza niż tradycyjna”.

Są jednak również sceptycy.

Ian Nicholson, zasiadający w zarządzie Kanadyjskiego Towarzystwa Psychologicznego (Canadian Psychological Association), wyraża zaniepokojenie w następujących kwestiach związanych e-psychoterapią: uprawnieniami do prowadzenia e-psychoterapii, prywatnością w internecie oraz brakiem możliwości wykorzystywania w pracy terapeutycznej niuansów, które grają pewną rolę przy kontakcie twarzą w twarz.

„Przedstawiciele głównego nurtu podchodzą do e-psychoterapii z pewną rezerwą”, mówi Nicholson. „Nie ma zbyt wielu dowodów na skuteczność tej formy terapii”.

Raport z 2004 opublikowany przez Journal of Clinical Psychology (miesięcznik poświęcony tematyce psychologii klinicznej) przedstawia niewiele różnic dotyczących skuteczności i wyników obu form terapii.

Gerry Smith, wiceprezes do spraw medycyny i psychologii pracy w Shepell FGI, twierdzi, że klienci są tak samo zadowoleni z terapii online jak i z tradycyjnej terapii (około 95% nie widzi różnicy jeśli chodzi o efekty).

„Klienci korzystający z e-psychoterapii równie skutecznie rozwiązują swoje problemy i kończą terapię po mniejszej liczbie sesji w porównaniu z terapią tradycyjną”, mówi Lawrence Murphy, e-terapeuta od 1995 roku.

Podczas gdy w przypadku tradycyjnej terapii na 1 mężczyznę przypadają 4 kobiety, w terapii online na 1 mężczyznę są 2 kobiety. „Mężczyźni prawdopodobnie czują się lepiej w znanym sobie otoczeniu, mają poczucie większej kontroli nad ilością informacji udzielanych o sobie”, mówi Murphy, współzałożyciel portalu therapyonline.ca. Wspomniany wyżej programista wybiera drogę internetową głównie po to, aby zaoszczędzić czas.

„W przypadku osobistego spotkania z terapeutą, zaraz po jego zakończeniu możesz żałować, że czegoś nie powiedziałeś lub zapomniałeś się o coś zapytać”, mówi Murphy. „Korzystając z e-maila możesz być pewien, że napisałeś wszystko, co chciałeś”.

Ogromną korzyścią jest możliwość powtórnego przeczytania odpowiedzi terapeuty. „Życie nie jest linią prostą”, mówi Murphy. „Są wzloty i upadki, czasem znajdujemy się ponownie w punkcie wyjścia. Zdarza się, że ponownie potrzebujemy porady i wsparcia w pewnych kwestiach. Wtedy możemy wrócić do otrzymanych od terapeuty e-maili”.

Umiejętność wyrażania emocji i odczuć na monitorze komputera nie polega na stosowaniu emotikonek – e-terapeuta potrzebuje szkolenia.

„Podchodziłam do szkoleń bardzo sceptycznie, dopóki nie wzięłam udziału w jednym z nich”, mówi psychoterapeutka z Toronto, Kali Munro. „Ze sposobu, w jaki opisuje się emocje, wiele wynika dla terapeuty. Byłam wielce zdumiona, jak dużo uczuć można wyrazić przez komputer”.

Murphy, który prowadzi szkolenia dotyczące korzystania z internetu we współpracy z Wydziałem Nauk Społecznych Uniwersytetu w Toronto, wypracował różne techniki opisywania emocji, np. specyficzny sposób pisania o swoich uczuciach w nawiasach.

„Według mnie pojęcia „terapia” i „online” wzajemnie się wykluczają”, mówi psychoterapeuta z Brampton, Richard Isaacs. „Konieczna jest bezpośrednia relacja z terapeutą”.

Jego zdaniem istnieje różnica pomiędzy psychoterapią, której celem jest głęboka analiza osobowości i doprowadzanie do zmian w sposobie życia, a tzw. doradztwem osobistym lub zawodowym, gdzie zajmujemy się przezwyciężaniem codziennych trudności. Część doradztwa można prowadzić online, twierdzi.

Speyer z Shepell FGI nie zgadza się z tym. Jego argumentem jest to, że dialog prowadzony online może pójść naprawdę głęboko, przezwyciężając tzw. „sztywność osobowości”, różne manieryzmy, płeć, akcent – kwestie, które mogą utrudniać wzajemne relację. „Słowo pisane jest oknem na procesy myślowe danej osoby”, uważa.

„Słyszę głos mojej terapeutki w mojej głowie, mimo iż nigdy nie rozmawiałyśmy osobiście twarzą w twarz”, mówi 49-letnia kobieta, korzystająca z doradztwa psychologicznego online. Ona i jej terapeutka ustalają terminy, w których rozmawiają przez czat na odpowiednio zabezpieczonej stronie internetowej.
„Jeśli się rozbeczę w trakcie sesji, nie jestem zawstydzona, a byłabym – gdyby było to spotkanie twarzą w twarz”.

Oprócz blasków są i cienie. W cyber-terapii nie powinny brać udziału osoby cierpiące z powodu rozlicznych problemów psychicznych, osoby mające myśli samobójcze, czy takie, które potrzebują silnego wsparcia w trudnej sytuacji. „Terapia twarzą w twarz tworzy mocniejsze więzi, daje większe poczucie bezpieczeństwa”, mówi Kali Munro, psychoterapeutka, która prowadzi obie formy terapii. Klient musi też bez problemów umieć wyrażać swoje uczucia i emocje na piśmie. Ciężko wyobrazić sobie twardziela typu Tony Soprano, gdy „przelewa” swoje emocje do e-maila.

Terapia przy wykorzystaniu internetu jest jedynie nowym podejściem do naprawdę starej tradycji: „Freud pisał listy do klientów i to była część jego praktyki psychoterapeutycznej”- zauważa Murphy.

Autorem artykułu jest Nancy White, jest on opublikowany na stronie The Star, dziennika z Toronto, Kanada.
Tłumaczenie: Paulina i Witold Chocholscy

Artykuł w oryginale wraz z ciekawą grafiką znajduje się tutaj:
http://www.thestar.com/living/article/282112